Rytualne restrykcje goniące restrykcję


Powrót do akademika traktuje jako jak najbardziej potrzebną dla mnie odmianę. Przez ostatnie półtora miesiąca każdą minutę poza uczelnią spędzałam tak naprawdę sama. W pustym domu u Z., którzy zostawili nam klucze, wyprowadzając się do Poznania, zostawiając swoje dawne mieszkanie na sprzedaż.

Wczoraj spędziłam popołudnie i wieczór z B., która podekscytowana opowiadała o swoich przeżyciach na wyspie w G., gdzie pracowała przez trzy miesiące jako kelnerka w hotelu cztero i pół gwiazdkowym. A ja.. Co robiłam podczas wakacji? Obsesja goniła obsesję. Restrykcja goniła restrykcję.

Niby czytam motywujące do zdrowienia blogi i książki, ale czuję, że „to“ tkwi we mnie zbyt głęboko żeby tak lekko to wykorzenić.

Mieszkam w Domu Studenckim nr.1, tak jak rok temu przez dwa miesiące.. Z tym, że teraz sama. Tak chciałam. Jestem typem samotnika. Lubię wstawać skoro świt. Dzisiaj nawet przed piątą.. Mimo, że pózno usnęłam. Przyzwyczajenie jest niesamowicie silne. Nie ukrywam, ze ma to związek z moimi jedzeniowmi rytualami. Nigdy nie zjem wieczorem, mimo, ze jestem tak glodna.. Dlatego wstaje wczesnie i jem to, na co mam ochote, albo to, co sobie przygotowalam. To jest tak bardzo zaburzone, a ja to podtrzymuje. Po prostu dzieki temu czuje sie bezpieczna, czuje, ze cokolwiek kontroluje w stu procentach. Jak mam z tego zrezygnowac? Dlaczego mam przestac? Co będę miała w zamian? Nic nie sprawia, ze czuje autokontrole. Tylko ten aspekt mojej codzienności pozwala mi na poczucie, ze „jestem Panią swojego życia“.. ale czy tak naprawdę jest.. Pogubiłam się. Ciągle się gubie. Nie odnajduje sie. Juz od tak dawna.

A za kilka godzin przyjeżdża mama z M przywieźć mi resztę rzeczy, ubrania, kosmetyki i tym podobne. Mam tutaj mnóstwo miejsca, dwie duże szafki z pulkami, szeroką szafkę ścienną i dużą szafę, także z szafkami. Cały pusty, ale odremontowany pokój. Co ja zrobię z taką ilością miejsca?
Dodatkowo, nieustannie ogarnia mnie „to“ poczucie.. Tak intensywnie czuję, że nie wykorzystuję swojego silnego potencjału samodyscypliny, samozaparcia. Gdybym tylko znalazła sobie prawdziwą pasję będącą silnym punktem zaczepienia w zdrowiu.. odrywającym mnie od ed.. Byłabym w siódmym niebie, bo wiem, że dałabym z siebie wszystko. Zaangażowałabym się na sto procent. Jestem tego pewna. Szukam? Poddałam się? A może „to“ samo mnie znajdzie, a ciągłe ubolewanie, że „jeszcze nie“ tylko pogłębia moją frustrację..? Po prostu odnoszę nieodparte wrażenie, że mój czas nie jest nieograniczony, każdy dzień zbliża mnie do końca.. A mam tylko jedno życie, które chce przezyc radośnie i w zgodzie ze sobą. W zgodzie ze swoim ciałem i psychiką. Chcę znalezc równowagę i ją utrzymać. Chcę zaakceptować siebie, iść do przodu, po swoje marzenia.. Tak to górnolotnie brzmi. Taa, po jakie marzenia?! Czym one są tak naprawdę. Kim jestem i kim się stanę..