Druzgocący zastój


Bezwzględny zastój druzgocząco powala mnie na kolana.. Byłam wczoraj na umówionej wcześniej wizycie w Egomedica. Doktor P. na początku zadawała podstawowe pytania, o moje dzieciństwo, o studia, o to, jak się czuje.. W końcu przeszła na grunt anoreksji. Chciała mnie zważyć na końcu wizyty, a ja po prostu wyszłam z gabinetu. (Wcześniej zdążyła mi przepisać lek Asertin – przeciwdepresyjny, w przypadku zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, lęku napadowego, zespołu lęku społecznego). Nie chcę się konfrontować z tą liczbą. Bez względu na to, jaka ona jest. Wiem, że jest większa niż tego chcę. (A kiedy nie jest większa..?) Mówiła oczywiście, że nie musi mi jej mówić, że chce mieć po prostu rozeznanie czy nie przyszłam tutaj w tragicznym stanie. Nie przekonało mnie to. Tak naprawdę głównym powodem, dla którego tam się udałam jest fakt, że potrzebuje załącznika do IOSa, którego sobie załatwiam. IOS czyli Indywidualna Organizacja Studiów z wybranych przedmiotów. W moim przypadku z dwóch – przedmiotu specjalnościowego, który jest poznym popołudniem we wtorek i porannego Sacrum w sieci w czwartek. Co istotne, zrezygnowalam z rozpoczetej psychoterapii u B. Wczoraj napisalam jej sms, ze prosze o numer konta, na ktory przeleje należność za pierwszą – konsultacyjną wizytę. Nie przypadła mi do gustu. Nie czuję, że to jest ta osoba. Muszę sobie sama poradzić. Czuję, że wciąż „czekam na odpowiedni moment“ żeby przełamać się tak na sto procent, ale i tak jest znacznie lepiej niż jeszcze na początku wakacji.. Próbuję się skupić na innych kwestiach mojego „życia“, ale czuję się taka samotna, że wciąż uciekawam w „bezpieczną sferę ed“. Myślę nad pracą licencjacką, nad swoim życiem po licencjacie. Nad swoim zdrowie i nad tym, jak M. ogarnie kwestie finansowe swojej uczelni. (Ma do zapłacenia za semestr). Mama nieustannie mi powtarza, ze nie jest specjalistą i nie jest w stanie mi pomoc. I tak mi pomaga.. Tym, ze jest i jeszcze ze mną wytrzymuje. Mam lekki kryzys, a to nie wstyd. Muszę się z niego podnieść. Jestem silna, chcę coś osiągnąć. Póki co domknę uczelniane sprawy, a potem pomyślę nad swoim rozwojem poza tą strefą. 

Około tydzień temu wpadłam na pomysł żeby zapisać się na wolontarat więc napisałam do Teatru Mickiewicza tu, w Częstochowie (Po wizycie u K. okazało się, że kobieta pracująca w Dziale Promocji Teatru i zajmująca się wolontariatem jest jej dobrą znajomą). W poniedziałek odbyło się spotkanie wolontariuszy o godzinie 15tej w sali BB na czwartym piętrze. Oczywiście się tam pojawiłam. (Szczęście, że w tym tygodniu akurat w poniedziałek nie miałam zajęć na uczelni, bo co drugi poniedziałek mam całkiem wolny). Zapowiada się interesująco. Dodatkowo, każdy wolontariusz za okazaniem legitymacji będzie mógł za darmo oglądać spektakle wystawiane w Teatrze. To mnie tak bardzo cieszy! Zostałam już dodana na facebookowej grupie do ich teamu. Nazywają się „Włos się jeży“.  Muszę przejrzeć całą ich działalność. Czym konkretnie się zajmują oprócz zaplanowanymi już akcjami pt. „Przebieranie się w zabawne, bajkowe stroje i chodzenie alejami w celu zapraszania na spektakl“. Chyba o to chodziło. Zobaczymy, co czas przyniesie. Byleby pozostać optymistą, widzieć pozytywy dnia codziennego. Czym tu się przejmować? Ania, raz się żyje, zrozum to w końcu!